Małgorzata była dróżniczką przy kopalni Dębieńsko. W noc z 26 na 27 października 1999 roku pracowała na nocnej zmianie. W parterowym budynku nastawni kolejowej była zupełnie sama. Tej nocy nieznany sprawca pozbawił ją życia, zostawiając po sobie wiele ważnych śladów.
Czy dowody, który dysponują śledczy kiedykolwiek pomogą w rozwiązaniu tej sprawy?
NA NOCNEJ ZMIANIE
Czerwionka-Leszczyny to miasteczko liczące ok. 30 tysięcy osób. Znajduje się jakieś 30 kilometrów na południowy zachód od Katowic w województwie śląskim.
Tam razem z mężem i małym synkiem mieszkała 25-letnia Małgorzata. Pracowała w nastawniach kolejowych niedaleko kopalni Dębieńsko. Była dróżniczką, do jej obowiązków należało więc kontrolowanie bezpieczeństwa na trasie kolejowej oraz zapisywanie godzin przejeżdżających pociągów.
Czasami pracowała w ciągu dnia, a czasami nocą. Zazwyczaj pracowała w innej nastawni, ale do budynku oznaczonym symbolem KD-1 poszła wyjątkowo w zastępstwie koleżanki. Małgorzata w nastawni zazwyczaj była sama, zamknięta od środka, wcześniej nie dochodziło na tym terenie do niebezpiecznych sytuacji.
TRAGICZNA NOC
W nocy z 26 na 27 października kobieta miała nocną zmianę. Do nastawni przyszła przed 22:00. Jej zmiana miała trwać do 6:00 rano.
Weszła do wnętrza parterowego budynku, po czym zamknęła za sobą drzwi na klucz. To było jednym z jej obowiązków. Zapis o zamknięciu drzwi na klucz znajdował się w regulaminie. Kobieta wiedziała, że nie może wpuszczać nikogo do środka.
Później przystąpiła do standardowych obowiązków. O 21:46 w książce pracy zamieściła pierwszy wpis dotyczący przejeżdżającego pociągu. Później podobnych wpisów było jeszcze kilka. Następne godziny mijały jej spokojnie. Dopiero w nocy wydarzyło się coś dziwnego.
Pracujący w kopalni laborant Tomasz przechodził obok budynku dróżniczki. Około godziny 1:45, kiedy wracał z suszarni do laboratorium, zauważył stojącą przed budynkiem kobietę.
Teoretycznie nie mogła wychodzić na zewnątrz. Według regulaminu mogła otwierać drzwi na zewnątrz tylko w wyjątkowych sytuacjach, takich jak wyjście do toalety po wcześniejszym zgłoszeniu tego faktu przez telefon, wyjście po węgiel na opał lub w innych alarmowych sytuacjach.
Laborant widząc kobietę przed wejściem zapytał co się stało, na co ona odpowiedziała: Ktoś mi klupie w okno. Małgorzata wychylała się przez tę barierkę i zza rogu wypatrywała kogoś lub czegoś na terenie położonym za budynkiem.
TAJEMNICZY MĘŻCZYZNA
Kiedy laborant odwrócił wzrok w tę samą stronę, co Małgorzata, zauważył z jakiejś odległości ciemną sylwetkę mężczyzny odwróconego plecami. Nawet powiedział coś do Małgorzaty na temat tego mężczyzny, ale Małgorzata w tym momencie już nic nie odpowiadała. Laborant więcej się tym widokiem nie zainteresował, pomyślał, że być może, to jest ktoś z pracowników kopalni, albo ktoś z pracowników ochrony.
Małgorzata nie sprawiała wrażenia wystraszonej, zachowywała się normalnie. Wyglądał co najwyżej na zaspaną. Według świadka wyglądała co najwyżej na zaspaną, mogła więc chwilę wcześniej uciąć sobie drzemkę, z której coś lub ktoś ją wybudził. Może był to tej tajemniczy osobnik, który jak powiedziała „klupał jej w okno”.
Kobieta o 2:29 rozmawiała jeszcze z kierownikiem zmiany, który robił wtedy obchód. Dróżniczka nie wyszła przed budynek, zamienili jedynie kilka słów przez otwarte okno. Kierownik zapytał, czy wszystko w porządku. Kobieta odpowiedziała, że tak. W jej zachowaniu nie było oznak niepokoju czy strachu.
45 minut później kobieta nie odezwała się już na próbę połączenia od obsługi pociągu. Czy zmęczona nocną pracą zasnęła? Czy wyszła z nastawni? A może był to tylko problem z łącznością? Takie pytania zadawały sobie osoby, których zaniepokoiła nieobecność kobiety w budynku.
Dyżurny ruchu udał się do nastawni, aby sprawdzić, co tam się dzieje. W budynku nie było Małgorzaty. Do godziny 5:20 nastawnia była sprawdzana jeszcze kilkakrotnie, ale śladu po kobiecie nie było. I wtedy też pojawiły się pierwsze podejrzenia, że kobiecie mogło przytrafić się coś złego, rozpoczęto zatem przeszukania terenu wokół budynku, a gdy i one nie dały rezultatu, zorganizowano znacznie większą grupę poszukiwawczą.
CIAŁO W SILOSIE
Dopiero o ok. 7:00 nad ranem w odległości ok. 70 metrów od nastawni odnaleziono ciało. Kobieta została zamordowana.
Nie mamy pewności, że ten mężczyzna, który pukał w okno budynku ok. 2 w nocy to późniejszy zabójca. Oczywiście wiele na to wskazuje, ale teoretycznie mógł to przecież być zbieg okoliczności.
Fakt jest jednak taki, że na drzwiach nastawni nie znaleziono śladów świadczących o włamaniu.
Czy kobieta wpuściła swojego oprawcę do środka dobrowolnie? Może ten skorzystał z okazji, gdy wyszła na chwilę na zewnątrz, aby się przewietrzyć? Może użył podstępu? To jedno z najważniejszych pytań w tym śledztwie.
Sprawca zdawał sobie sprawę, że w każdej chwili może zostać nakryty więc przeniósł kobietę kilkadziesiąt metrów dalej, do starego silosu. Tam obnażył Małgorzatę, pobił ją brutalnie, zgwałcił. W wyniku odniesionych obrażeń ofiara zmarła. Po zabójstwie sprawca usiłował ubrać ciało, ale w pewnym momencie zaniechał tej czynności i porzucił je półnagie.
Po ataku napastnik ściągnął z palca kobiety obrączkę, zabrał jej torebkę i odszedł. Część z kradzionych rzeczy wyrzucił pod drodze, gdy oddalał się z miejsca zdarzenia. Niektóre z przedmiotów nigdy nie zostały jednak odnalezione.
Może bezkarny zabójca albo ktoś z jego najbliższego otoczenia wciąż posiada te rzeczy. Może któryś z tych przedmiotów jest nawet pewnego rodzaju trofeum dla napastnika, czymś na wzór pamiątki, która pozwala przywołać wspomnienia z tej październikowej nocy.