Uciekinierzy z Alcatraz | #127 KRYMINATORIUM

Alcatraz – piekło za kratami, Skała, najgorsze miejsce Ameryki. Federalne więzienie o zaostrzonym rygorze, ulokowane na skalistej wyspie w Zatoce San Francisco miało wiele nazw. W ciągu blisko 30 lat funkcjonowania więzienia oficjalnie nikomu nie udało się z niego uciec. Nie oznacza to jednak, że tego nie próbowano.

Jednak znalazło się trzech więźniów, których ucieczka przeszła do historii. Wyczyn Franka Morrisa oraz dwóch braci, Johna i Clarence’a Anglinów, do dziś pozostaje jedną z największych amerykańskich zagadek XX wieku.

Piekielna wyspa

W latach trzydziestych ubiegłego wieku Amerykę ogarnęła prawdziwa fala zbrodni. Fakt ten wynikał nie tylko z wielkiego kryzysu ekonomicznego, ale i wprowadzonej prohibicji.

Więzienia zaczęły pękać w szwach, a nowych osadzonych wciąż przybywało. Upilnowanie najgroźniejszych kryminalistów stało się poważnym problemem. Seria udanych ucieczek z początku lat trzydziestych dała początek idei stworzenia więzienia idealnego

wiezienie
Warunki panujące w więzieniu często doprowadzały osadzonych do skrajnego szaleństwa | sfchronicle.com

W roku 1933 Departament Sprawiedliwości przejął dawną bazę wojskową, ulokowaną na wyspie Alcatraz, pośrodku Zatoki San Francisco. Aby dostać się z niej do najbliższego lądu, trzeba było przepłynąć 2 km w lodowatej wodzie.

Rok później na „Skałę” – jak wkrótce zaczęto nazywać skalistą wyspę – przybył pierwszy więzień. Surowe i monotonne warunki życia miały skutecznie dyscyplinować zatwardziałych kryminalistów.

„Witamy w Alcatraz”

O ucieczce ze „Skały” marzyli chyba wszyscy więźniowie. Jednak tylko niewielu decydowało się na ten desperacki krok. Wydostanie się z więzienia, nie oznaczało jednak jeszcze wolności. Największą trudność stanowiło opuszczenie wyspy.

W latach sześćdziesiątych mitem „uczieczkoodpornej” twierdzy postanowili się zmierzyć trzej więźniowie, którzy wcale nie należeli do tych najbardziej niebezpiecznych. Byli jedynie złodziejami.

Zostali zesłani do Alcatraz, ponieważ żadne inne więzienne mury nie mogły ich zatrzymać. Frank Lee Morris oraz bracia John i Clarence Anglin byli mistrzami ucieczek.

Głową całego przedsięwzięcia został Morris, był najmądrzejszy z całej grupy. O ile John i Clarence znakomicie nadawali się do bezbłędnego wykonywania poleceń, to już do wymyślenia i zaplanowania całego spisku – nie za bardzo.

Anglin-Brothers
W grudniu 1961 roku – w głowach starych znajomych zaczął kształtować się plan dokonania rzeczy niemożliwej – ucieczki z najpilniej strzeżonego więzienia Ameryki | history.com

Łyżki kontra beton

Przygotowania trzeba było zacząć od ustalenia najsłabszych punktów więzienia.

Uciekinierzy postanowili zrobić pożytek ze zwykłych łyżek. Po zaostrzeniu ich końców stały się idealnym narzędziem do wydłubywania betonu wokół kratek wentylacyjnych. Po ich wyjęciu otwór trzeba było powiększyć tak, aby mógł się przez niego przecisnąć dorosły mężczyzna.

Pracowano według wcześniej ustalonych zmian. Zawsze jeden z nich pilnował, czy do ich cel nie zbliża się strażnik.

Gdy więźniowie uporali się ze swoim pierwszym zadaniem, przyszedł czas na przystąpienie do następnego etapu. Z pięćdziesięciu gumowych płaszczy przeciwdeszczowych – podarowanych im przez innych więźniów – zrobili kamizelki ratunkowe oraz ponton.

Swój warsztat utworzyli na najwyższym poziomie korytarza technicznego, do którego wspinali się każdej nocy. Tam – w całkowitej ciszy – łączyli ze sobą pocięte kawałki płaszczy za pomocą kleju.

Genialnie rozwiązali też problem swoich nocnych wyjść z cel. Z drutu, mydła, papieru, kleju i ludzkich włosów stworzyli niemal idealne repliki własnych głów, które na noc umieszczali na poduszkach własnych łóżek.

Głowa na poduszce

W poniedziałek 11 czerwca 1962 roku wszystko było gotowe. Tuż po godzinie 21:30 – gdy tylko zgasły światła – Morris i Anglinowie po raz ostatni ułożyli repliki swoich głów na poduszce, odsunęli atrapy kratek wentylacyjnych i wyszli przez przygotowane wcześniej otwory w ścianie.

Po dostaniu się na dach, zeszli z niego po 15-metrowej rurze wychodzącej z kuchni. Następnie przeszli przez dwa ogrodzenia z drutu kolczastego i dotarli do północno-wschodniego wybrzeża wyspy. W miejscu, do którego nie sięgały więzienne reflektory, za pomocą przerobionej harmonii nadmuchali ponton i kamizelki.

Około godziny 22:00 weszli do lodowatej wody i odpłynęli na północ – w kierunku wyspy Angel, oddalonej od Alcatraz o 3 km. Po chwili Frank Morris i bracia Anglin zniknęli we mgle i nikt ich już nigdy nie zobaczył. Ani żywych, ani martwych…

image-placeholder-title
Po ucieczce mężczyzn na miejsce ściągnięto 155 strażników, których zadaniem było szczegółowe przeszukanie więziennych murów | history.com

Co wiedziało FBI?

Przez następnie dni znaleziono kilka śladów, ale żadne znalezisko nie dawało odpowiedzi na pytanie, gdzie są więźniowie i czy w ogóle przeżyli ucieczkę.

Jedno wiosło dryfowało 180 metrów od brzegu wyspy Angel. Blisko mostu Golden Gate wyłowiono strzępy gumowego materiału mogącego pochodzić z pontonu. Kilkadziesiąt metrów od Alcatraz pływała jedna kamizelka ratunkowa.

FBI szybko uznało, że mężczyźni po prostu utonęli w wodach Zatoki San Francisco. Oficjalny raport FBI mijał się jednak z prawdą…

„Farma Amerykanów”

W kolejnych latach pojawiło się kilka mniej lub bardziej wiarygodnych świadectw od osób twierdzących, że widziało któregoś z uciekinierów.

W roku 2015 rodzina Anglinów zgodziła się na udostępnienie dziennikarzom tajemniczego zdjęcia. Miało ono zostać zrobione w Brazylii 40 lat wcześniej i przedstawiać Johna oraz Clarence’a, stojących wśród kopców termitów, blisko asfaltowej drogi…

Czy ktoś widział Franka Morrisa? Jakie inne ślady mogli pozostawić po sobie słynni uciekinierzy? Tego dowiecie się w najnowszym, #127 odcinku Kryminatorium.

Słuchaj podcastów na: