Ted Bundy uznawany jest na najniebezpieczniejszego i zarazem najkrwawszego amerykańskiego seryjnego mordercę. Napadał na przypadkowe młode kobiety, które porywał, gwałcił i mordował. Wciąż uchodzi on nie tylko za jednego z najbardziej rozpoznawalnych amerykańskich seryjnych morderców, ale i za jednego z tych najgroźniejszych.
On sam przyznał się do zamordowania 36 kobiet. Śledczym udało się potwierdzić 30 ofiar, z czego 20 udało się zidentyfikować a ich ciała odnaleźć. Całkowita liczba jego ofiar nie jest znana. Niektórzy szacują, że mogło ich być nawet setka. Jego dwie ucieczki z więzienia uczyniły z niego przestępczego celebrytę i sprawiły, że dziś chyba wszyscy znają jego nazwisko.
SKOK KU WOLNOŚCI
Aspen w stanie Kolorado. 7 czerwca 1977 roku. Dochodziła godzina 11:00, gdy przechodząca obok gmachu sądu kobieta dostrzegła kątem oka coś dziwnego. Jedno z okien na drugim piętrze budynku otworzyło się. Kilka sekund później pojawiła się w nim ciemna postać. Mężczyzna stanął na parapecie i spojrzał w dół.
Do trawnika dzieliło go około 7 metrów. Dość wysoko na oddanie skoku. Jednak człowiek ten sprawiał wrażenie mocno zdeterminowanego. Rozejrzał się jeszcze uważnie po okolicy i… wyskoczył.
Zaskoczona kobieta przystanęła. W końcu nie każdego dnia widzi się ludzi skaczących z drugiego piętra. W dodatku z budynku sądu. Widziała, jak upadający na ziemię mężczyzna zerwał się na równe nogi i zaczął uciekać. Chwilę później – kuśtykając – zniknął za rogiem.
Kobieta natychmiast weszła do sądu. Zaczepiła pierwszego napotkanego funkcjonariusza, będącego wówczas na służbie. Zastępca szeryfa zareagował zdziwioną miną, gdy nagle usłyszał niecodzienne pytanie: Czy to normalne, że ludzie skaczą tutaj z okien?
Nie krył swojego zakłopotania. Nie zdążył jednak nic odpowiedzieć. Ich rozmowę przerwały głośne przekleństwa, które usłyszeli za sobą, gdzieś z oddali. Chwilę później zobaczyli zbiegającego ze schodów policjanta. Zanim wybiegł przez główne drzwi sądowego budynku, zdążył jeszcze krzyknąć w ich stronę. Ted Bundy uciekł!
UCIEC W GÓRY
Kobieta nie miała jeszcze wtedy pojęcia kim jest ten uciekinier. Podobnie jak pozostali mieszkańcy stanu Kolorado. O tym wszyscy dowiedzą się dopiero następnego dnia, kiedy w mediach zostanie pokazana twarz tego mężczyzny. Dopiero wtedy ludzie zrozumieją jak niebezpieczny był to człowiek. I że trzeba go schwytać jak najszybciej. W przeciwnym razie zacznie on robić to, w czym był najlepszy. A w jednym Ted Bundy nie miał sobie wówczas równych – w mordowaniu.
Następnego dnia informacja o jego brawurowej ucieczce obiegła całe najpierw cały stan, a później kraj. Zanim wyskoczył z okna Sądu, Ted Bundy brał udział we własnym procesie. Trzy miesiące wcześniej został skazany na 15 lat pozbawienia wolności za porwanie młodej kobiety w stanie Utah. Jednocześnie toczyło się śledztwo w sprawie morderstwa innej kobiety w Kolorado. Głównym podejrzanym o jej zabójstwo był właśnie Bundy.
Po 18 miesiącach spędzonych w celi morderca był wolny. Swoje kroki natychmiast skierował w stronę Góry Aspen. Następnie postanowił iść dalej. Przeszkodziła mu jednak pogarszająca się pogoda. Zabłądził.
Przez dwa następne dni kręcił się w kółko, nie mogąc odnaleźć drogi do pobliskiego miasteczka. Silny wiatr i ulewne deszcze zawróciły go z powrotem do chaty. W jej okolicach natknął się na ludzi z oddziału pościgowego biorących udział w obławie.
Zatrzymali go, ale nie mieli przy sobie fotografii zbiega. Bundy powiedział, że szuka żony, która zgubiła się na górskim szlaku. Uwierzyli i puścili go wolno, dodatkowo podarowali mu nawet latarkę i ciepłą kurtkę.
„CZEŚĆ TED!”
Swoje kroki skierował na południe. Spał pod gołym niebem. Był wyziębiony i potwornie zmęczony. Wiedział, że długo nie wytrzyma w takich warunkach. Jego kostka spuchła i coraz bardziej uniemożliwiała chodzenie. Postanowił wrócić do Aspen. Przy jednej z górskich chat natknął się na zaparkowany samochód.
Miał szczęście, bo ktoś zostawił kluczyki w stacyjce. Zamierzał dojechać do Aspen i stamtąd udać się na zachód. A potem jak najdalej. Najlepiej na wschodnie wybrzeże.
Od jego ucieczki mijał już tydzień. Około godziny 2:00 w nocy z niedzieli na poniedziałek dwóch zastępców szeryfa zauważyło jadący z naprzeciwka samochód, który poruszał się wężykiem. Wszystko wskazywało, że kierowca był nietrzeźwy. Postanowili go zatrzymać do kontroli.
„Radiowóz podjechał bliżej bujającego się samochodu i dał sygnał światłami, żeby ten zjechał na pobocze. Zastępca szeryfa podszedł do auta i zajrzał do środka. Kierowca miał na sobie okulary i plaster na nosie, ale i tak został rozpoznany. Wzruszył tylko ramionami i uśmiechnął się, gdy na powitanie usłyszał dwa słowa: cześć Ted!”
Po blisko siedmiu dniach obławy Ted Bundy został aresztowany zaledwie kilkaset metrów od miejsca, z którego uciekł. Nie zamierzał jednak ryzykować. Miał już w głowie nowy plan wydostania się na wolność i przygotowywał się do niego bardzo drobiazgowo.
SUFIT W CELI
W suficie jego celi znajdowała się metalowa płytka, przygotowana do zamontowania plafonu. Zdobył brzeszczot i przez dwa miesiące mozolnie wycinał w suficie kwadratowy otwór.
Przez ostatnie dwa tygodnie grudnia – każdej nocy – niezauważenie przechodził przez otwór, a będąc już nad celą, wkładał z powrotem wycięty kawałek metalu, który przysłaniał jego drogę ucieczki. Nikt się nie zorientował.
30 grudnia 1977 roku – pod kocem na swoim łóżku umieścił stertę książek i trochę ubrań. Uformował z tego ludzką sylwetkę i niezauważony opuścił celę przez wycięty wcześniej otwór. Wcześniej przyzwyczaił strażników, że nie jada śniadań, więc od czasu kolacji, aż do pory obiadowej następnego dnia nikt mu nie przeszkadzał. Miał wystarczająco dużo czasu, aby przejść do mieszkania strażnika, zejść do jego sypialni i wyjść głównym wyjściem. Nikt go nie widział. Nikt go nie zatrzymał.
Kradzionym samochodem wyjechał z miasta. O 4:00 nad ranem wsiadł do autobusu jadącego do Denver. Tam kupił bilet na samolot i już pięć godzin później spacerował wolny ulicami Chicago.
Gdy odkryto jego ucieczkę, zablokowano wszystkie drogi wyjazdowe, a oddziały uzbrojonych funkcjonariuszy przedzierając się przez śniegowe zaspy przeczesywały każdy metr pobliskich wzgórz. Sprowadzono psy gończe i helikoptery.
Jednak Ted Bundy był już wtedy dwa tysiące kilometrów od więzienia, z którego uciekł. I miał nad pościgiem 17 godzin przewagi.
Jak wyglądało jego życie po tej brawurowej ucieczce? W jaki sposób został namierzony i schwytany? Ile kobiet zamordował, zanim powrócił do swojej więziennej celi? O tym wszystkich dowiecie się słuchając #168 odcinka KRYMINATORIUM!