Porwanie spod centrum handlowego | 241. ZAGINIĘCIA

Sprawa śmierci Adama Walsha została zamknięta dopiero po 27 latach. Sześciolatka uprowadzono z centrum handlowego na Florydzie w lipcu 1981 r. Dwa tygodnie później odnaleziono w wodzie jego głowę. Wiele wskazywało na to, że chłopiec mógł paść ofiarą seryjnego mordercy. Co stało się z pozostałymi częściami jego ciała i kogo ostatecznie wskazano na sprawcę?

 

Adam Walsh

Adam Walsh, portret
Adama Walsh. Chłopiec został porwany w lipcu 1981 roku w domu towarowym Sears, w Hollywood. Żródło: Wikipedia

Rodzina Walshów mieszkała w Hollywood – nie w dzielnicy Los Angeles słynącej z przemysłu filmowego – a w mieście na Florydzie. Zaznajomili syna z pewnymi popularnymi miejscówkami i wskazali mu jak dotrzeć z nich do domu. Były to tzw. punkty orientacyjne, które miały poprowadzić go w bezpieczne miejsce. 

Sądzili, że w ten sposób ich synkowi nigdy się nic nie stanie. Adam był spokojnym dzieckiem, nigdy nie sprawiał problemów. Brakowało mu jednak pewności siebie i w stresujących sytuacjach stawał się małomówny. Rodzice się tym szczególnie nie przejmowali, byli przekonani, że ich syn ma wystarczająco dużo czasu, by dorosnąć i stać się pewnym siebie. 

Adam był ich pierwszym dzieckiem. Urodził się w listopadzie 1974 r. W 1981 r. skończył siedem lat. Często podkreślał, że chciałby mieć rodzeństwo, zwłaszcza siostrę, którą mógłby się opiekować. Matka i ojciec również pragnęli powiększenia rodziny i podjęli starania o drugie dziecko.

Ojciec John, wówczas przed diametralną zmianą ścieżki kariery prowadził dość lukratywny biznes, był odpowiedzialny za budowę ogromnego resortu na Paradise Island na Bahamach. Matka Reve zajmowała się domem i wychowywaniem syna, a w międzyczasie kończyła studia.

Byli szczęśliwą i zgraną rodziną. W ich domu nie było żadnych oznak przemocy. Byli dobrze sytuowani, pieniądze nigdy nie stanowiły dla nich problemu. Prowadzili życie, o którym wiele amerykańskich rodzin mogłoby pomarzyć. Żyliśmy w prawdziwym amerykańskim śnie – często podkreślali w wywiadach. Jednak pewnego dnia ten sen zamienił się w koszmar.

 

Dom towarowy Sears w Hollywood

27 lipca 1981 r. przypadał na poniedziałek. Miał to być dzień jak co dzień. Ojciec jak zwykle był w pracy, a matka miała kilka obowiązków do zrealizowania. Adam Walsh poranek spędził na oglądaniu ulubionej bajki: „Ulicy Sezamkowej”

W pobliżu ich domu było centrum handlowe i kilka dni wcześniej pani domu upatrzyła lampę do salonu, więc wraz z synem chciała się tam wybrać. Później miała odwieźć go do babci i sama wybrać się na siłownię. 

Kiedy zjawili się w centrum około godziny dwunastej, Adam zaprowadził swoją mamę do sklepu z zabawkami. Jego uwagę zwróciło stoisko z grami wideo. Wokół kręciło się kilku chłopców, niektórzy byli w wieku zbliżonym do niego, inni zaś nieco starsi. Sprzedawca pozwolił im na wypróbowanie jednej z nowych gier, więc Adam był bardzo podekscytowany.

„Matka uznała, że pozwoli sześcioletniemu synowi na to, by skorzystał z okazji, a ona w tym czasie szybko pójdzie po lampę. Powiedziała mu, żeby pod żadnym pozorem nigdzie się nie oddalał. Chłopiec obiecał, że poczeka na matkę i nie odejdzie od stanowiska z grą. Kobieta obiecała, że wróci za parę minut i pójdą wtedy na lody”.

Nie było jej przy Adamie około pięciu, może maksymalnie dziesięciu minut. Gdy wróciła, w sklepie nie było żadnych dzieci.

– Musiałem wyprosić wszystkich chłopców ze sklepu z powodu problemów technicznych. Byłem przekonany, że wszyscy przyszli jedną grupą, dlatego zwróciłem się do najstarszego z nich, żeby opuścili teren sklepu. Żaden się nie odezwał i nie zaprotestował. – mówił świadek, sprzedawca

 

Adam Walsh zniknął

Przestraszona kobieta od razu zaczęła szukać syna. Podeszła do jednego z chłopców, który wcześniej był w tym samym sklepie i interesował się grą. Zapytała, czy może wie, gdzie poszedł jej syn. Dziecko wskazało na wyjście z galerii handlowej. Były to drzwi od zachodniej strony, a Adam wraz z rodzicami zawsze korzystali z wejścia od północy. Matka i ojciec wpoili mu przecież to, jak powinien się zachować w momencie, gdyby się zgubił. Sześciolatek powinien skorzystać z wyjścia od północnej strony, ale stało się zupełnie inaczej.

Trzydziestolatka miała przeczucie, że stało się coś złego. Sprawdziła każdy zakamarek galerii handlowej oraz okolice na zewnątrz. Przypadkowo natrafiła na teściową, która włączyła się w poszukiwania. O zaginięciu chłopca poinformowano ochronę i poproszono o skorzystanie z systemu przywołującego osoby, często wykorzystywanego w sklepach w sytuacji, gdy dziecko odłączy się od rodziców i zniknie. To jednak nie przyniosło żadnych rezultatów. Adam nie zareagował na wielokrotnie wywołanie go przez matkę i pracowników ochrony. 

 

Reve Walsh była wtedy już pewna, że jej synowi coś się stało. Chwilę przed czternastą powiadomiła policję. O finale tej historii posłuchasz w 235. odcinku Kryminatorium.

 

Inne głośne sprawy:

Skrótem do domu

Doktor mitoman

Telefon od płaczliwego mordercy

Słuchaj podcastów na: