Morderczyni ze szpitala | 242. KRYMINATORIUM

Na początku lat dziewięćdziesiątych na oddziale dziecięcym jednego z angielskich szpitali doszło do czterech zgonów dzieci i kilku innych podejrzanych zdarzeń. Sytuacja rozegrała w ciągu zaledwie dwóch miesięcy. Okazało się, że uwielbiana przez małych pacjentów pielęgniarka, która miała się nimi opiekować – serwowała im śmiertelne zastrzyki.

 

Beverley Allitt

Beverley Allitt jest nazywana Aniołem Śmierci. W latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku mówili o niej niemal wszyscy Brytyjczycy. Jej temat powrócił w roku 2021. Mimo to jej historia sięga znacznie wcześniej. Urodziła się 4 października 1968 r. w angielskiej wiosce Corby Glen, położonej niedaleko miasta Grantham. Jej ojciec pracował w sklepie monopolowym. Matka była woźną w szkole. Beverly miała trójkę rodzeństwa.

Niewiele wiadomo o jej dzieciństwie. Nie są znane relacje z rodzicami i rodzeństwem. Można jednak spekulować, że nie układały się one najlepiej. Jako dziecko nie mogła liczyć na wiele uwagi ze strony matki i ojca. Z tego powodu robiła wszystko, aby znaleźć się w centrum zainteresowania. To właśnie wtedy mogły rozpocząć się problemy, które rzutowały na jej dorosłe życie i w ostateczności wpłynęły na jej postępowanie.

Jako dziecko – i później jako młoda kobieta – udawała choroby i symulowała różne obrażenia, np. nosząc bandaże. Często chodziła do lekarza, nawet kiedy jej nic nie dolegało. Raz poskarżyła się na ból w okolicy wyrostka robaczkowego. Lekarz ocenił, że nic jej nie jest, ale ona zmusiła go do tego, aby podjął się operacji, choć była zupełnie zdrowa

Kiedy inni nie chcieli uwierzyć w jej choroby – każąc jej przestać symulować – Beverley była w stanie posunąć się o krok dalej i naprawdę wyrządzić sobie krzywdę. Czasami miały miejsce sytuacje, gdy na oczach innych osób dokonywała samookaleczenia. Dziewczyna była pod opieką specjalistów. Kilka razy przebywała w szpitalu psychiatrycznym.

Akcja tego odcinka rozgrywa się w szpitalu psychiatrycznym, w miejscowości Grantham w Anglii.

Marzyła o karierze pielęgniarki

Już od najmłodszych lat powtarzała, że chce zostać pielęgniarką, co w obliczu obsesji na punkcie chorób wydawało się dość dziwne. Niewiele brakowało, a jej plany zostałyby pokrzyżowane. Po skończeniu szkoły podstawowej kontynuowała naukę. Jednak rzuciła szkołę średnią w wieku szesnastu lat, ponieważ nie radziła sobie zbyt dobrze. Potem planowała pójść do innej szkoły. Takiej, która zagwarantowałaby jej możliwość zrealizowania swoich planów. Nie zdała jednak do niej egzaminów. 

Przez pewien czas pracowała jako opiekunka dla dzieci. Później zapisała się na kurs pielęgniarski w jednym z collegów, który nie wymagał skończonej matury. Na zajęciach pojawiała się nieregularnie. Twierdziła wtedy, że ma problemy zdrowotne. Choć cały kurs ukończyła z wielkim trudem, uzyskała certyfikat pozwalający jej na pracę w zawodzie.

Próbowała znaleźć pracę w jakimś szpitalu lub przychodni. Pomimo wysyłanych podań, wciąż otrzymywała odmowy. Nie była wymarzoną kandydatką do pracy jako pielęgniarka. Preferowano osoby z wyższym doświadczeniem lub odbytym stażem pracy. Potencjalnych pracodawców niepokoiła również sama osoba kandydatki, która jawiła się jako ktoś, kto może sprawiać problemy. Zdawano sobie sprawę z historii jej chorób. Dlatego obawiano się, że szpital być może nie będzie dla niej najlepszym miejscem. 

 

Szpital psychiatryczny

Jednak szpital w Grantham borykał się z problemem zbyt wąskiego personelu medycznego. Na oddziale pediatrycznym było niewielu lekarzy specjalistów i pielęgniarek. To sprawiło, że Beverley Allitt została przyjęta do pracy. 

– Na początku nie wzbudzała niczyich podejrzeń. Wydawała się sympatyczną i pełną zapału osobą, która dla dobra pacjentów bez problemu brała dodatkowe dyżury. Miała niezwykłe podejście do dzieci, które bardzo ją lubiły, podobnie jak ich rodzice. Z wieloma rodzicami chorych dzieci nawiązywała koleżeńskie stosunki. Gdy mali pacjenci opuszczali szpitalne mury, pielęgniarka otrzymywała liczne podziękowania, a nawet prezenty za fachową opiekę. – relacjonuje świadek

Był luty 1991 r. Liam Taylor nie miał jeszcze dwóch miesięcy, kiedy trafił do szpitala. Malec nie wyglądał najlepiej. Pediatra od razu zaobserwował niepokojące objawy, takie jak świszczący oddech i kaszel. Skierowano go na prześwietlenie, które wykazało zapalenie oskrzelików, chorobę niebezpieczną w przypadku siedmiotygodniowego dziecka. Dlatego postanowiono, że Liam pozostanie w szpitalu

Jego rodzice byli przekonani, że tak będzie najlepiej. Na szpitalnym oddziale miał wszystko, czego potrzebował. Przede wszystkim całodobowy dostęp do lekarzy i pielęgniarek. Myśleli, że dzięki temu ich synek szybko wróci do zdrowia. Antybiotyki przynosiły efekty. Chłopiec nie wyzdrowiał całkowicie, ale było widać znaczną poprawę. Pediatra oraz rodzice pacjenta byli optymistycznie nastawieni. 

 

Troskliwa Beverley Allitt

Pomimo opieki szpitalnej rodzice nie chcieli zostawiać chłopca samego. Jedno z nich czuwało przy nim. Zmieniali się co kilka godzin. Mimo to z pomocą przychodziła Beverley, która z troską radziła państwu Taylor, aby wrócili do domu odpocząć. Zapewniała, że stan dziecka jest stabilny i ona będzie nad nim czuwać całą noc. Zmęczeni rodzice zwykle godzili się na to, ponieważ byli bardzo wyczerpani. Jednak kiedy wracali do szpitala kilka godzin później, okazywało się, że stan Liama uległ pogorszeniu i trzeba było go ustabilizować.

„Pewnej nocy znowu doszło do komplikacji. Pojawiły się problemy z oddechem i krążeniem. Nagle chłopiec stracił przytomność. Doszło do zatrzymania akcji serca. Lekarze i pielęgniarki robili wszystko, co w ich mocy, by przywrócić dziecku oddech, jednak nie dało się nic więcej zrobić. Chłopiec żył wyłącznie dzięki aparaturze podtrzymującej. Doszło do poważnego uszkodzenia mózgu. Jego rodzice podjęli trudną decyzję, by odłączył ich siedmiotygodniowe dziecko od aparatury”

Taka śmierć w przypadku małego dziecka wzbudziła wiele obaw i kontrowersji. Liam miał zaledwie kilka tygodni. Trafił do szpitala z powodu chorych oskrzelików, a przyczyna śmierci wskazywała na problemy z sercem. Podejrzewano, że być może chłopczyk cierpiał na chorobę, która na tym etapie życia nie została po prostu jeszcze zdiagnozowana. Myślano również o tym, że być może któryś z leków mu zaszkodził. Państwo Taylor chcieli wiedzieć, co doprowadziło do jego śmierci, więc przeprowadzono sekcję zwłok. 

Patolog był zaskoczony, kiedy podczas badania wątroby zmarłego dziecka dostrzegł pewne nieprawidłowości. Ten narząd był znacznie powiększony. Zanotowano również nadmiar glikogenu. Mogło to być spowodowane np. podaniem dużej ilości insuliny. Później okazało się, że chwilę przed pogorszeniem się stanu Liama, w jego sali była pielęgniarka Beverley. To w jej obecności chłopiec stał się nagle blady, a na jego skórze pojawiły się czerwone ślady. Wtedy to nastąpił atak.

 

5 marca jak zwykle Timothym zajmowała się Allitt. Pielęgniarka poszła sprawdzić, jak miewa się pacjent i być może podać mu jakieś leki. Nie było jej zaledwie parę minut. Po tym czasie kobieta wybiegła z sali chłopca. Zaalarmowała inne pielęgniarki i lekarzy, że stało się coś złego…

 

Cały odcinek jest już na Spotify i w innych aplikacjach podcastowych.

Kryminatorium o innych głośnych sprawach ze świata:

204. Nie wróciła na noc do akademika

221. Czy wyśniła własne porwanie

227. Sprawa Andrew Godsena

Słuchaj podcastów na: