George Joseph Smith czy George Lloyd? | 190. KRYMINATORIUM

Niewiele ponad sto lat temu pewien brytyjski inspektor stanął przed wielką zagadką. Czy trzy martwe kobiety, które znaleziono utopione w wannie pełnej wody uległy nieszczęśliwemu wypadkowi? A może zostały z zimną krwią zamordowane? Może te zgony były zupełnie przypadkowe, czy ze sobą powiązane? Odpowiedź na te pytania próbował znaleźć jeden z wybitnych lekarzy. I nieomal sam stał się przez to mordercą…

 

Trzy martwe kobiety, znaleziono utopione w wannie pełnej wody

George Smith zdjęcie portretowe
George Joseph Smith, zdjęcie portretowe, źródło: Daily Mail

W pierwszych dniach roku 1915 do jednego z londyńskich komisariatów policji dotarła przesyłka z centrali Scotland Yardu. Inspektor Arthur Neil – doświadczony detektyw chciał jedynie pobieżnie przejrzeć otrzymane papiery, a potem pójść w końcu do domu. Pomimo zmęczenia, kartkował zawartość czytając jedynie pogrubione nagłówki dokumentów.  

Pudło ze Scotland Yardu oznaczało tylko, że detektywowi pracy jeszcze przybędzie. Jak nietrudno zgadnąć – Neil nie był z tego powodu szczęśliwy. Wrzucając stos dokumentów z powrotem do pudła nagle zobaczył swoje nazwisko z dopiskiem, że informacja zawarta w treści przeznaczona jest bezpośrednio dla niego. Tego się nie spodziewał. Tym bardziej, że wielki nagłówek – „Podejrzane przypadki śmierci” – nie pozostawiał żadnych złudzeń.

Do dokumentu dołączone były kopie dwóch artykułów prasowych. Pierwszy z nich informował o nagłej śmierci Margaret Lloyd, do której doszło 18 grudnia 1914 roku, w wynajętym pokoju jednego z londyńskich pensjonatów. Fragment tego artykułu został zacytowany w książce i w audiobooku „Stulecie detektywów” Jürgena Thorwalda:

„Podczas śledztwa koronera przebadano dziś smutne okoliczności, jakie spowodowały śmierć 38-letniej kobiety. Mąż denatki oświadczył, że dopiero co wzięli ślub. Po przybyciu do Londynu żona skarżyła się na bóle głowy – zaprowadził ją więc do lekarza. Następnego dnia kobieta poczuła się lepiej. Była w dobrym humorze i zamówiła sobie kąpiel. Mąż w tym czasie udał się na spacer”

 

George Lloyd znalazł ciało żony w łaźni

Gdy pan Lloyd wrócił do pokoju – nie zastał w nim żony. Właścicielka pensjonatu wskazała na łaźnie, gdzie Margaret wciąż miała brać kąpiel. Udali się tam oboje. Na miejscu pan Lloyd odnalazł żonę. Kobieta była martwa, a jej głowa spoczywała pod wodą. Wezwany na miejsce lekarz oświadczył, że grypa oraz gorąca woda spowodowały utratę przytomności, co doprowadziło do utonięcia. Nieszczęśliwy wypadek. Może rzadki – ale jak najbardziej możliwy.

Drugi wycinek był rok starszy. Pochodził z gazety wydanej 14 grudnia 1913 roku. Opisywał sprawozdanie koronera z miasta Blackpool nad Morzem Irlandzkim. 

„Sprawa dotyczyła podobnego nagłego utonięcia podczas gorącej kąpieli. Para była półtora miesiąca po ślubie. Wynajęli pokój w jednym z pensjonatów. Dzień wcześniej kobieta skarżyła się na złe samopoczucie i ból głowy. Razem udali się do lekarza, który przepisał lek na grypę. Wieczorem kobieta wzięła kąpiel. Gdy w pewnym momencie do łazienki wszedł mąż – z przerażeniem odkrył, że jego żona nie żyje.” – mówi Inspektor

 

Gorąca kąpiel spowodowała atak serca lub omdlenie

Tak stwierdził lekarz. Utrata przytomności  przez temperaturę wody skutkowała nagłym utonięciem. Okoliczności obu zgonów wydały się inspektorowi zbyt podobne, aby mogły być zupełnie przypadkowe. Czyżby angielscy mężowie znaleźli skuteczny sposób na pozbywanie się swoich niechcianych żon? A może jakiś mężczyzna zainspirował się artykułem sprzed roku i postanowił dokonać podobnego „rozwodu” w innym mieście? A może to tylko przypadek? Przecież dołączony do dokumentów raport z obu sekcji zwłok wyraźnie zaznaczał, że na ciałach kobiet nie stwierdzono żadnych ran. Nic nie świadczyło, że zmarłe padły ofiarą przestępstwa.

Jedno nie dawało tylko Inspektorowi spokoju. Obie wanny były zbyt małe w porównaniu ze wzrostem martwych kobiet. Gdyby faktycznie straciły przytomność, ich mężowie powinni znaleźć je w pozycji półsiedzącej. Tymczasem ich głowy znalazły się pod wodą, a nogi wystawały poza wannę. Czy możliwe jest omdlenie w tak nieszczęśliwy sposób? I to dwa razy? Cała sprawa tak bardzo zaintrygowała inspektora Neila, że postanowił zbadać ją osobiście.

Nieszczęśliwy wypadek?

Następnego dnia udał się do pensjonatu wspomnianego w pierwszym wycinku prasowym. Od właścicielki dowiedział się, że 17 grudnia przybył z żoną niejaki George Lloyd. Był dobrze po czterdziestce. Średniego wzrostu. Dość chudy, ale muskularny. Twarz miał pospolitą a spojrzenie bystre. Gospodyni zapamiętała, że zanim wynajął pokój – zapytał o dostęp do łazienki, którą dokładnie obejrzał. Dopiero, gdy uznał, że jest ona odpowiednia dla jego żony – podpisał umowę najmu. 

Po śmierci swojej małżonki bardzo szybko załatwił wszelkie formalności pogrzebowe. Dopiero wtedy się wyprowadził. Dokąd wyjechał? Tego właścicielka pensjonatu nie wiedziała. Inspektor Neil najpierw dokładnie obejrzał wannę w łazience. Jej dno miało 125 cm długości, góra 165 cm. W dalszym ciągu nie rozumiał jak to możliwe, że w tak niewielkiej wannie mogła się utopić dorosła kobieta.George i jego żona, zdjęcie portretowe

Następnie odwiedził lekarza, który widział zwłoki Margaret Lloyd. Od niego dowiedział się, że to właśnie on dzień wcześniej przepisał zmarłej leki na grypę. Lekarz nie miał wątpliwości co do przyczyny śmierci. Utonięcie nastąpiło po tym, jak kobieta zasłabła. Na jej ustach zauważył białą pianę. Inspektor zapytał go wtedy o jakiekolwiek ślady walki na ciele Margaret. Zdaniem doktora nie była absolutnie żadnych śladów użycia przemocy. Sekcja zwłok nie wykazała obecności trucizny w ciele. Nie doszło do morderstwa. Zgon był skutkiem nieszczęśliwego wypadku. Zeznanie lekarza nie rozwiało wątpliwości dociekliwego inspektora.

 

Polisa na życie

Okazało się, że tydzień przed swoją śmiercią Margaret wykupiła polisę na życie. Gdyby zmarła – pieniądze miały przypaść w całości jej jedynemu spadkobiercy. Kto nim był? Tego polisa ubezpieczeniowa nie precyzowała. Odpowiedz na to pytanie inspektor znalazł w testamencie kobiety. Dokument sporządzony został w dzień śmierci Margaret. A dokładnie – niecałe trzy godziny przed jej zgonem i jako jedynego spadkobiercę kobiety ustanawiał jej męża. Dalsze śledztwo wykazało, że kilka dni po śmierci żony George zjawił się w londyńskiej kancelarii adwokackiej, której powierzył „zajęcie się” wspomnianym testamentem.

Dwa dni później z inspektorem skontaktował się lekarz. Ubezpieczyciel wymagał od niego zaświadczenie, że zgon Margaret była wyłącznie wypadkiem. Dopiero wtedy pieniądze mogły być wypłacone nieszczęśliwemu wdowcowi. Neil poprosił lekarza o niewielkie opóźnienie w wysłaniu odpowiedzi. Był coraz bardziej przekonany, że doszło do zabójstwa. Że motywem było przejęcie spadku po zmarłej pani Lloyd. I że mordercą był pan George Lloyd. 

Raport z własnego śledztwa inspektor przesłał do wydziału kryminalnego policji w Blackpool. Dołączył do niego otrzymany wycinek z gazety. W specjalnym liście poprosił tamtGeorge lloyd w gazecie daily mailejszych policjantów o wszelkie informacje na temat opisanego w prasie nieszczęśliwego utonięcia kobiet w trakcie kąpieli. Kilka dni później otrzymał odpowiedź. Szczegóły tamtej sprawy wydawały się być niemal identyczne z przypadkiem „londyńskim”. Choroba żony, wizyta u lekarza, zasłabnięcie w wannie wypełnionej gorąca wodą. Następnie utonięcie i pojawienie się na miejscu lekarza stwierdzającego nieszczęśliwy wypadek.

Tylko jedno różniło te dwie sprawy. Imię i nazwisko pogrążonego w rozpaczy wdowca. Ten z Blackpool nazywał się George Joseph Smith. Inspektor był już wtedy pewny, że pan Lloyd i pan Smith to ta sama osoba. 

Czy to na pewno George Lloyd?

Choć inspektor był święcie przekonany o słuszności swojej teorii i wiedział, że ma ona jedną poważną lukę. Nie było ani jednego dowodu mówiącego wprost, że wskazany przez niego człowiek był mordercą. Co więcej – nie było nawet najmniejszego dowodu na to, że w ogóle doszło do jakiegokolwiek morderstwa. To nie powstrzymało jednak zdeterminowanego Neila przed aresztowaniem podejrzanego. Oczywiście nie mógł tego zrobić pod zarzutem zabójstwa. Postanowił wykorzystać inny paragraf.

Kilka dni później pieniądze z polisy były gotowe do odbioru. 1 lutego 1915 roku George Lloyd zjawił się w siedzibie ubezpieczyciela z pustą torbą. Nie miał tylko pojęcia, że inspektor Neil już tam na niego czekał. Natychmiast podszedł do człowieka, którego wygląd odpowiadał rysopisowi podanemu przez właścicielkę pensjonatu.

 

Zapytał go wprost – czy pańska godność to George Lloyd?

Odpowiedź na to pytanie poznacie w 190 odcinku KRYMINATORIUM. Materiał jest już dostępny na platformach podcastowych.

 

W poprzednim odcinku ciało martwego chłopca znaleziono na bagnach – tutaj.

Słuchaj podcastów na: